
Pisaliśmy niedawno, że Sandomierz zaliczono do 122 miast średnich, zagrożonych degradacją. Na pewno jeszcze nie jest to wyrok, ale powinno być dużym powodem do niepokoju. Trzeba powiedzieć z brutalną szczerością, ze w pojedynkę Sandomierz nie poradzi sobie z tymi problemami. Proces degradacji miast średnich nie jest tylko problemem w Polsce. Dotyczy on Węgier, Słowacji czy Czech. Napiszemy o tym szerzej wkrótce. Żeby zrozumieć dlaczego Sandomierz samodzielnie sobie nie poradzi trzeba popatrzeć jak perspektywy rozwoju miasta widziano i kształtowano w przeszłości.
MIĘDZY WIELKIMI SZANSAMI I MAŁYMI REALIAMI
Sandomierzanom nie trzeba mówić o historycznym znaczeniu ich miasta i nie miejsce tu na takie rozważania. Powiedzmy tyle, że rozbiory sprawiły, że Sandomierz pełnił rolę granicznej mieściny w którą zamieszkiwało około 8 tysięcy osób. I tak sobie Sandomierz był nadal prowincjonalnym miasteczkiem aż do decyzji o stworzeniu Centralnego Okręgu Przemysłowego. Pisaliśmy już o tym, więc tylko krótko wspomnijmy, że w planach COP-u Sandomierz miał zostać jego stolicą, a w przyszłości stolicą copowskiego województwa, liczącą ponad sto tysięcy mieszkańców. Wojna zniszczyła tę szansę. Po COP-ie została tylko w Sandomierzu komunalna infrastruktura na miarę XX wieku. Po wojnie Sandomierz wrócił do roli prowincjonalnego miasteczka z liczbą mieszkańców jak w średniowieczu. Przez lata pięćdziesiąte i sześćdziesiąte w planach rozwoju Sandomierza nie przewidywano lokalizacji większych zakładów przemysłowych, a nawet rozwoju funkcji turystycznych. Plan z 1950 roku przewidujący wzrost liczby mieszkańców do 80 tysięcy uznano za całkowicie nierealny. Bardziej realne były na ówczesne czasy plany z lat 1956 – 1965. Sandomierz miał się rozwijać jako miasto powiatowe, ale nadal bez rozwoju przemysłu. Do roku 1965 liczba mieszkańców miała się podwoić i wynosić 20 – 21 tysięcy.
MIĘDZY POWIATOWĄ MIEŚCINĄ A DRUGĄ STOLICĄ NOWEGO WOJEWÓDZTWA
Na początku lat sześćdziesiątych XX wieku wraz z budową huty szkła, zaczęto patrzeć na rozwój Sandomierza z większym rozmachem. W planach tworzonych na lata 1961 – 1980 po raz pierwszy przewidywano dla miasta rozwój funkcji ponad powiatowych, oddziaływującym na obszary trzech województw, bo oprócz kieleckiego, to jeszcze rzeszowskie i lubelskie. Początkowo zakładano, że w 1980 roku Sandomierz będzie miał 60 tysięcy mieszkańców, co jednak zmniejszono do 45 tysięcy. I znowu realia spowodowały korekty. W planach tworzonych na lata 1971 – 1990 Sandomierz nie poszerza swoich funkcji ośrodka miejskiego. Nie przewidywano również bardziej dynamicznego rozwoju gospodarczego. Miasto miało się składać z trzech dzielnic. Największą miała być zachodnia licząca 25 tysięcy mieszkańców, potem północna z 10 tysiącami mieszkańców i Nabrzezie również liczące 10 tysięcy mieszkańców. Przełom przychodzi w 1976 roku wraz z utworzeniem województwa tarnobrzeskiego.
OD CENTRUM Z POWROTEM DO PERYFERII
Na jesieni 1976 roku powiększono granice Tarnobrzega i Sandomierz z Tarnobrzegiem bezpośrednio ze sobą graniczyły. Od tej pory Tarnobrzeg i Sandomierz traktowane są jako zespół miast. Według tworzonych planów zespół Tarnobrzeg – Sandomierz miał stać się jednym z dwóch biegunów rozwojowych nowego województwa. Wraz z rozwojem zespołu planowano powiększenie go o Gorzyce. W 1975 roku oba miasta razem liczyły ponad 52 tysiące mieszkańców, a w 1990 liczba ta miała ulec niemal podwojeniu do 95 tysięcy. Warto to porównać z dzisiejszym stanem. Zakładano tworzenie wspólnych terenów inwestycyjnych, rozbudowę linii komunikacyjnych. Sandomierz przejął część funkcji stolicy województwa. W wielu dziedzinach traktowano Sandomierz i Tarnobrzeg jak jeden organizm. Na przestrzeni dwóch ostatnich stuleci był to najlepszy czas dla Sandomierza. Skończył się wraz z upadkiem PRL-u i potem z nowym podziałem administracyjnym. Sandomierz wrócił do roli peryferyjnego ośrodka powiatowego. Dzisiaj nie ma co liczyć, że miasto znajdzie na tyle sił i środków, żeby chociażby utrzymać swoją rolę. Diagnoza dla wspomnianych 122 miast wśród których jest Sandomierz jest bezlitosna. To kolejny dowód na to, że jeżeli jest wyjście z tej sytuacji, to trzeba go szukać razem z Tarnobrzegiem. Pisaliśmy już o tym, ale chyba władze obu miast zbyt słabo rozumieją skalę problemów, które nadchodzą. Ekspertyza PAN-u w której i Tarnobrzeg i Sandomierz są wśród miast zagrożonych jest kolejnym sygnałem ostrzegawczym, ale reakcji brak.
Facebook
RSS