
Zaginionej Patrycji i dwójce jej dzieci nic się nie stało. Są w bezpiecznym, wybranym przez Patrycję miejscu. Policja zakończyła poszukiwania. Pozostało tylko wiele pytań, na które nie usłyszymy odpowiedzi. M.in. na to, dlaczego kobieta porzuciła rodzinny dom w sposób, który doprowadzał bliskich do utraty zmysłów.
Przypomnijmy. Był 5 dzień czerwca. Wczesnym popołudniem 30-letnia mieszkanka Kopek usadziła dwójkę dzieci w swoim renaulcie i odjechała. Jak stwierdził jej partner, do koleżanki. To było jedyne wyjaśnienie, ale szybko się okazało, że fałszywe. Do koleżanki nigdy nie dotarła. Pod wieczór rodzina rozpoczęła poszukiwania Patrycji oraz 5-letniej Nadii i 2-letniego Fabiana. O zaginięciu poinformowana została policja. Mundurowi dość szybko namierzyli samochód zaginionej. Stał zaparkowany na ul. Grunwaldzkiej w Rudniku n. Sanem, nieopodal stacji PKP. To poszukującym dało do myślenia.
Próby dodzwonienia się do 30-latki były bezskuteczne, jak i te z namierzaniem telefonu. Podobnie z rozpytywaniem znajomych. Nikt zaginionych nie widział, nikt nie słyszał o ich losie po 5 czerwca. Losem zaginionej trójki przejęła się wkrótce całą Polska, a to za sprawą Facebookowego postu „Zaginieni przed laty”. To znana i stosunkowo skuteczna ścieżka poszukiwań. Akcję wsparły lokalne i regionalne media. Być może te środki przyniosły efekt. Kilka dni temu policjanci znaleźli zaginionych. Są cali i zdrowi. Rodzina zna miejsce ich pobytu. Policjanci ujawnili tylko tyle, że kobieta z własnej woli opuściła dom i w żadnym momencie jej i dzieciom nie groziło niebezpieczeństwo.
Marcin Swobodny
Facebook
RSS