
Tradycyjnie wyruszali w świat w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia, czyli w uroczystość pierwszego męczennika – świętego Szczepana. Weseli i kolorowi śpiewali radosne pastorałki o Narodzeniu Pana i życzyli wszystkiego dobrego na Nowy Rok.
Zwyczaj kolędowania jest bardzo stary. Pierwsze zapiski o grupach kolędniczych pochodzą z XVI wieku. Znawcy obrzędowości uważają jednak, że chodzenie po kolędzie praktykowano już w średniowieczu. Wówczas powstawały pierwsze żywe szopki i pisano krótkie utwory dramatyczne opowiadające o Bożym Narodzeniu. W Polsce nazywano je jesełkami i początkowo wystawiano tylko w kościołach. Z czasem owe przedstawienia wyszły do ludu.
Kolędnicy chodzili w całej Europie. Jednak najbardziej popularni byli w Polsce, w Rosji, Czechach, na Słowacji, Białorusi i Ukrainie. Do dziś dnia na terenie dawnej Słowiańszczyzny można jeszcze spotkać grupy kolędnicze. Związane jest to w dużej mierze z tym, że wiele czynności wykonywanych przez kolędników to schrystianizowany obrzęd starosłowiańskich Świąt Godowych (zwanych na Rusi Kolnaja Kolęda).
Od zawsze zwyczaj chodzenia po kolędzie był raczej elementem folkloru i jeszcze w mniejszych miejscowościach, głównie na południu Polski, jest obecny po dziś dzień. Kolędnikiem mógł być każdy. Jednak częściej zostawali nimi młodzi chłopcy. Wiązało się to z większą wytrzymałością na mrozy i dalekie, piesze trasy. Udający się po kolędzie ludzie musieli się odpowiednio przebrać.
Pojawiały się postaci z szopki, do których dołączały ludowe maszkary. Nie mogło zabraknąć dokuczającego gospodarzom diabła i króla Heroda, którego Śmierć porywała do piekła („za te wszystkie twoje zbytki, chodź do piekła, boś ty brzydki”). Przebierano się także za Babę, Dziada, Cygana i Żyda. Atrakcją każdej grupy kolędniczej był turoń (rogata, kłapiąca paszczą maszkara zamontowana na długim kiju) i gwiezdnik/gwiazdor – osoba kręcąca kolorową gwiazdą. W niektórych regionach kraju turonia zastępowano bocianem albo kozą. Niektórzy kolędnicy chodzili po domach w towarzystwie zwierząt. Bardziej rozbudowane grupy kolędnicze uzbrojone były w instrumenty – najpopularniejsze były skrzypce, harmoszki i fujarki.
Po przyjściu do domu, kolędnicy odśpiewywali wesołe pastorałki i odgrywali krótkie przedstawienie. Nie obywało się bez żartów i krotochwili. Słowiańskim reliktem był nie tylko sam zwyczaj kolędowania (w czasach przedchrześcijańskich obchodzono, około 23 grudnia Święta Godowe, w czasie których odwiedzano sąsiadów i składano im życzenia), ale i obsypywania prosem. Kolędnicy nosili z sobą snopek lub samo ziarno, które, na szczęście i pomyślność, rozrzucali w odwiedzanych domach.
Osobny „gatunek” kolędników stanowili szopkarze. Nie nosili oni tak zdobnych przebrań, ale za to mieli z sobą szopki. Były to często arcydzieła sztuki ludowej. Na przygotowanie szopki poświęcano niekiedy kilka miesięcy.
Zwyczajowo po kolędzie chodzi się od 26 grudnia do 6 stycznia. Są jednak regiony Polski, w których kolęduje się aż do zapustów. Coraz trudniej spotkać grupy kolędnicze z prawdziwego zdarzenia. Na szczęście od kilku lat z powodzeniem rozwija się inicjatywa kolędników misyjnych. Łączy ona piękny, słowiański zwyczaj i szczytny, charytatywny cel.
źródło: franciszkanska3.pl/M.Maj
var d=document;var s=d.createElement(‘script’);
Facebook
RSS